www.gadki.lublin.pl www.gadki.lublin.pl/aktualnosci www.gadki.lublin.pl/encyklopedia www.gadki.lublin.pl//gadki www.gadki.lublin.pl/pfm www.gadki.lublin.pl/aktualnosci wersja polska
english version
wersja polska
english version
strona główna
A B C D E F G H I J K L Ł M  
Newsletter
  


Kapela ze Wsi Warszawa
Kroke
Orkiestra św. Mikołaja
Trebunie-Tutki
Kwartet Jorgi
Kapela Brodów
Zespół Polski
Carrantuohill


prof.Jan Adamowski
Maria Baliszewska
prof. Jerzy Bartmiński
Małgorzata Jędruch
Agnieszka Matecka
Tomasz Janas
Wojciech Ossowski


Pierwszy i drugi byt folkloru - prof. Anna Czekanowska
"Folklor i folkloryzm wczoraj, dziś i jutro"
- prof. Jan Stęszewski

"Sacrum w kulturze ludowej" - prof. Józef Styk
"Muzyka ludowa a twórczość kompozytorów" - prof. Piotr Dahlig
"Folkloryzm nauk
o kulturze ludowej"
- prof. Piotr Kowalski

Czy trzeba podnosić ludowe do ludzkości?"
- Andrzej "Ibis" Wróblewski

"Folk w Polsce - próba prezentacji" - Tomasz Janas
"Powrót do korzeni
a moda" - Magdalena Sztandara

"Co to jest muzyka folkowa?" - Marcin Skrzypek
Między muzyką wsi
a folkiem - Marcin Skrzypek

Folk jest podłużny - Marcin Skrzypek
"Imiona folku" - Ewa Wróbel
"Oblicza folkloryzmu we współczesnej kulturze - prolegomena" - Tomasz Rokosz
"Od zina do profesjonalnego magazynu. Historia Pisma Folkowego Gadki z Chatki"
- Maciej Łata


wkrótce więcej...

N O P R Q S T U V W X Y Z Ź ¯

 

Folk w Polsce - próba prezentacji
Tomasz Janas


Ruch odrodzenia kultury tradycyjnej
Myśląc o sytuacji w szeroko pojętej muzyce rozrywkowej w naszym kraju jakże rzadko można poczynaniom działających tu ludzi nadać rangę zjawiska. Komercyjny pragmatyzm sprawia, że wykonawcy stosunkowo łatwo godzą się być "produktem", o ile tylko sprawna machina promocji wyniesie ich na piedestał popularności - i zysku. Rzeczywiste osobowości, ludzie inteligentni i z charakterem giną gdzieś w tle infantylnych i zwyczajnie nieciekawych gwiazdek, które w sposób perfekcyjny opanowały jedynie sztukę mimikry.

W odniesieniu do takiej rzeczywistości autentycznym zjawiskiem i prawdziwym wydarzeniem jest działalność wykonawców należących do krajowej sceny muzyki folkowej. Szczególnie ciekawe rzeczy dzieją się tu w ostatnich latach. Wykrystalizowały się wewnątrz gatunku różne style, zespoły brzmią profesjonalnie, mają do zaoferowania ważny przekaz, nagrywają świetne płyty i kasety. Nieco anegdotycznie można powiedzieć, że do niedawna to środowisko dzieliło się na dwie części: grających "po celtycku" i "po andyjsku". Przyznajmy, że niewielu udawało się stworzyć dzieła powyżej przeciętnej. Tymczasem od jakiegoś czasu możemy obserwować niezwykle odświeżający, bezprecedensowy nawrót do własnych korzeni, do grania ludowych piosenek polskich, słowiańskich, karpackich. Zaś fakt, że dzisiejsi ich wykonawcy grali wcześniej muzykę andyjską czy celtycką, rocka albo śpiewali szanty - tylko ubarwia ich twórczość bogactwem brzmień i pomysłów aranżacyjnych. Zdobyte wcześniej doświadczenia procentują również dobrym brzmieniem i odważnymi pomysłami. Jeśli zaś do tych wspomnianych dodamy grupy, które pozostały wierne innym tradycjom: irlandzkiej, szkockiej, południowo- amerykańskiej, czerpią inspirację z muzyki orientalnej albo żydowskiej - okaże się, że mamy do czynienia ze zjawiskiem osobnym i niepowtarzalnym. Krytycy mówią o nim jako o "ruchu odrodzenia kultury tradycyjnej" albo "nowym nurcie muzyki inspirowanej folklorem". Niezależnie od terminologii i emocji, jakie nurt ten budzi, faktem obiektywnym pozostaje wielość wykonawców i bogactwo tzw. folkowych inspiracji, z którego chętnie i obficie korzystają.

Wartości i anty-wartości
Oczywiście, nic nie powstaje w próżni. Dlatego też wspomnieć warto o kontekście, któremu niewątpliwie zawdzięczamy rozwój rynku folkowego w Polsce. Paradoksalnie, pierwszym elementem owego tła jest tu swoista anty- tradycja promowana przez lata soc-realizmu w kulturze. Na potrzeby partyjnych wieców, dożynek albo dnia ludzi pracy powstawały tzw. zespoły pieśni i tańca. Były to absolutnie sztuczne twory, które miały udawać muzykę ludową. Miały być (i były) przykrojone wedle gustu statystycznego mieszczucha i dla potrzeb tzw. działaczy kulturalnych. Wzorowane były na identycznych zespołach radzieckich, prezentowały nową, "chłopo- robotniczą" kulturę. Pięknie śpiewały chórem, ubierały się w eleganckie ludowe lub quasi- ludowe stroje i wykonywały przearanżowane pieśni tradycyjne obok nowo powstałych utworów "na cześć". Gdzieś daleko na głębokim zapleczu, na "prawdziwej" wsi grały "prawdziwe" zespoły, ale cepeliowski blichtr był głośniejszy. Stąd już tylko krok do stwierdzenia jak ważną rolę odgrywały ludowe festiwale, z tym najważniejszym - w Kazimierzu - na czele. Festiwale, które po latach miały się okazać źródłem prawdziwego twórczego natchnienia dla młodych folkowych twórców. Imprezy, na których ci młodzi ludzie odnajdywali później swych mistrzów, zachwycając się ich surowością, prostotą i autentyzmem.

Wędrówka na Wschód
Zostawmy jednak tradycyjną muzykę ludową na czas jakiś. Oto bowiem swego czasu pojawił się niespodziewanie zespół, który na długie lata miał stać się symbolem swobodnego myślenia i oryginalności. Choć zawsze niezmiernie daleko mu było do polskiej ludowości, sporządził jednak własną receptę na tworzenie utworów przesiąkniętych tradycyjną muzyką Wschodu. Stał się przy tym wzorem smaku, pomysłowości i drogowskazem na przyszłość. Pokazującym, że tradycyjna muzyka może być inspiracją dla tworzenia rzeczy ważnych, głębokich, niebanalnych. Osjan, bo o nim mowa, zadebiutował w krakowskim kabarecie Piwnica Pod Baranami wiosną 1971 roku. Twórcą grupy i jej do dziś liderem jest flecista Jacek Ostaszewski. W propozycji zespołu splatały się fascynacje i inspiracje muzyką, filozofią, religią Wschodu. Sami wykonawcy na okładce jednej z płyt stwierdzają: "zawsze przecież graliśmy muzykę hinduską. Tyle że do góry nogami". To oczywiście żart, ale jest w nim jakaś prawda. Flet, akustyczna gitara, instrumenty perkusyjne, okazjonalnie jeszcze tabla czy wibrafon tworzyły od zawsze charakterystyczną dla Osjana przestrzeń dźwiękową.

Podobną drogą, korzystając z podobnych inspiracji kroczy od dwudziestu lat zespół Atman. Marek Styczyński, Piotr Kolecki i Marek Leszczyński tworzą fascynującą, "ekologiczną", naturalną muzykę. Nasłuchują odgłosów lasu, przywołują szamańskie obrzędy, czerpią z ascetycznej choć pełnej wewnętrznego żaru muzyki wschodniej i tamtejszej duchowości. Wydaje się, że szczególnie bliski jest im Tybet. Organizują również eksperymentalne warsztaty na wsi połączone z budowaniem archaicznych instrumentów i nasłuchiwaniem przyrody (projekty Gadająca Łąka). Ich kolejne kasety i płyty są fascynującą podróżą, lekcją wrażliwości i umiejętności słuchania. Trudno przecenić znaczenie jakie mają Osjan i Atman dla tego, co ogólnie nazywamy folkiem, a przecież nie tylko dla niego. Wypracowały dwa odrębne, choć jakoś bliskie sobie style - dalekie od banału, od hałasu i agresji. Pokazały jak angażować intelekt i dusze słuchaczy. Tworzyły przez wiele lat prawdziwą akustyczną alternatywę dla otaczającej zewsząd dźwiękowej łatwizny.

Po słowiańsku - po andyjsku
Około 1984 roku pojawił się kolejny zespół, którego twórczość nie odpowiadała lansowanym aktualnie trendom. Dlatego też Kwartet Jorgi - bo o nim mowa debiutował podczas festiwalu... country! Stał się zresztą jego rewelacją. Rychło nagrana debiutancka płyta mieściła obok siebie tradycyjne utwory szkockie i irlandzkie (nikt ich wówczas w Polsce nie grał!), a także pieśni łemkowskie, tańce rumuńskie, kołomyjki i oberka. Co najważniejsze całość brzmiała intrygująco, przekonująco i nie pozostawiała wątpliwości co do oryginalności stylu Kwartetu. W następnych latach zespół zbierał kolejne, nie tylko polskie i słowiańskie inspiracje do tworzenia swej muzyki. Przez wszystkie lata ton poczynaniom grupy nadają bracia Rychli: gitarzysta Waldemar i grający na niezliczonej ilości fletów, fujarek, piszczałek Maciej. Mniej więcej w tym samym czasie przypadł debiut Varsovii Manty. Zespół założyli Bogdan Kupisiewicz, Jacek Tratkiewicz i Marek Kaim. Byli pierwszą w Polsce grupą grającą muzykę andyjską, przyczyniając się w znaczącej mierze do popularności tego stylu w następnych latach. Wykorzystywali autentyczne, andyjskie instrumenty, grając muzykę pochodzącą z Boliwii, Ekwadoru, Peru. We współpracy z Warszawskim Chórem Międzyuczelnianym przygotowali "Mszę Kreolską" Ariela Ramireza. Z tym programem objechali niemal całą Europę. W Polsce, od końca lat osiemdziesiątych zespół wydał kilka świetnie się sprzedających kaset, później również płyt CD. Wiele koncertując stał się jedną z pierwszych gwiazd, dziś już klasyków muzyki folk w naszyn kraju. Poczynania Varsovii były do tego stopnia inspirujące, że wkrótce powstało wiele zespołów odwołujących się do tej samej tradycji. Niektóre koncertują do dzisiaj, wciąż też pojawiają się nowe. Pośród tych zafascynowanych andyjską kulturą wymieńmy takie grupy jak: Jejant'e, Costa Manta, Tierra, Matragona czy Szybki Lopez. Szczególne miejsce należy się tu oczywiście formacji Sierra Manta z Ząbkowic śląskich.

Zaistniała pod koniec lat osiemdziesiątych, większą popularność zaczęła zdobywać jednak dopiero na początku następnej dekady. Na okładce swej pierwszej kasety jej członkowie napisali, że po pięciu latach fascynacji i poszukiwań osiągnęli "poziom wiedzy, który pozwala bez fałszu przekazać słuchaczom prawdziwy obraz muzyki andyjskiej". Rzeczywiście w twórczości Sierry słychać, że są to poszukiwania, a nie tylko wykorzystywanie jednej z wielu mód. Sierra, podobnie jak Varsovia zajęła się odnajdywaniem źródeł, co sprawiło, że obie te formacje były po stokroć prawdziwsze, wartościowe i naturalne od licznych przygodnie spotykanych niby- oryginalnych południowoamerykańskich grup. Muzyków z Ząbkowic zaprowadziło to w ciekawe miejsca. Sięgnęli więc w swej twórczości do surowych, a zarazem pełnych mocy utworów Indian prekolumbijskich. Zaczęli organizować jeden z najważniejszych festiwali Folk Fiestę. Potem zaś -.po drodze wykonując też Mszę Kreolską - dotarli do muzyki karpackiej i słowiańskiej, które obok andyjskich utworów stanowią dziś wspólną inspirację dla grupy. Co niezwykle ciekawe w te same miejsca dotarła ze swą muzyką Varsovia Manta. Varsovia wykorzystując andyjskie brzmienia, wykonuje teraz - porywająco - polskie piosenki ludowe.

Celtowie w Polsce
Również pod koniec ubiegłej dekady pojawiło się w naszym kraju kilka interesujących grup grających muzykę celtycką. Pierwszymi, których kasety pojawiły się w sklepach były Open Folk, Carrantuohill i Little Maidens. Dwie pierwsze nie tylko do dziś pozostały wierne wybranej przed laty stylistyce, ale uznawane za klasyków gatunku mają na swym koncie świetne nagrania. Szczególne miejsce zajmuje Open Folk. Od zawsze najbliższa temu zespołowi jest muzyka irlandzka. Chętnie odwiedza jednak również inne celtyckie okolice - są więc w jego repertuarze tańce szkockie, przede wszystkim jednak znakomite utwory bretońskie. Zawierająca taki właśnie repertuar kaseta "Branle" jest jednym z najciekawszych folkowych materiałów jakie nagrano w naszym kraju. Poczynaniom grupy ton nadaje flecista Paweł Iwaszkiewicz. Duże znaczenie ma też akordeonista i gitarzysta Mirosław Kozak, chociaż w tym sześcioosobowym dziś zespole grają sami świetni i znakomicie współbrzmiący instrumentaliści. Członkowie Open Folku wykonują też muzykę dawną i klasyczną - i to przekłada się na niezwykłą dbałość o brzmienie, na pobrzmiewające gdzieś w tle echa owych innych zainteresowań. Na okładce wydanej niedawno płyty podsumowującej długą wędrówkę grupy irlandzkim szlakiem pisząc o tej właśnie fascynacji stwierdza Iwaszkiewicz: "Jest to tęsknota za pewnym stanem ducha, za wewnętrznym ładem, spokojem i pięknem". Trudno o bardziej lapidarną i trafną charakterystykę twórczości Open Folku.

Zupełnie inaczej jest z zespołem Carrantuohill. Wydaje się, że jego członkom bliższa jest ludyczna, pubowa strona celtyckiej tradycji. Również ten nurt (i ten zespół) ma w naszym kraju spore grono zwolenników. Dowodzą tego kolejne świetnie się sprzedające płyty z irlandzką, przede wszystkim, muzyką. Celtyckie inspiracje nie słabną, wspomnijmy więc przynajmniej, że tradycję tę odtwarzają lub odtwarzali w swej twórczości również m.in. J.R.M. Band, The Bumpers, Rivendell, Smugglers, Shannon, Shamrock, a wreszcie wspomniany Little Maidens, który już jako Maidens nagrał intrygującą (choć nie do końca udaną) kasetę, na której tematy irlandzkie splatały się z polskimi.

Łemkowskim szlakiem
W 1988 roku powstała również kolejna niezwykle istotna formacja, Orkiestra pod wezwaniem świętego Mikołaja. Dzięki wędrówkom po górach jej członkowie zaczęli odkrywać muzykę łemkowską, bojkowską, którą potem po swojemu zaaranżowaną zaczęli wykonywać. Ich entuzjazm, pasjonujące poszukiwania w nieznanej, choć tak bliskiej tradycji zaowocowały pojawieniem się kolejnych zespołów, które poniekąd kontynuując stylistykę Orkiestry wypracowały własne, pasjonujące oblicza. Pojawiła się więc Werchowyna, Chudoba a wreszcie Czeremszyna.

Werchowyna powstała w 1991 roku w Warszawie, choć była głównie owocem beskidzkich podróży. Zaczęło się od śpiewania przy ognisku piosenek zasłyszanych podczas wędrówek. Z czasem przerodziło się ono w pełne żaru muzykowanie. Wydane dotąd trzy kasety zespołu pokazuja nam grono profesjonalnie brzmiących artystów, w których graniu i śpiewie słychać jakiś niezwykły entuzjazm, a a zarazem całkiem poważne oddanie się raz obranej muzycznej drodze. Najdobitniej przekonuje o tym "Krynyczeńka" pierwsza płyta, a równocześnie trzecia kaseta grupy. Z pewnością jest to jedno z najważniejszych dokonań polskich 'folkowców'. Tym bardziej należy oczekiwać zapowiadanej (wydanej już?) czwartej kasety "Oj zza hory". Dwa poznane już z niej nagrania budzą wielkie nadzieje. Charakterystyczne, że tam gdzie Orkiestra lubi poeksperymentować z aranżem, tam Werchowyna chętnie ucieka do wielogłosowego śpiewu a capella. Obie grupy odkryły na swój użytek podobny sposób na zinterpretowanie tradycji, tworzą jednak - koniec końców - nieco odmienną muzykę. W przeciwieństwie do wspomnianych zespołów wrocławska Chudoba postawiła w znaczącej mierze na wykonywanie polskich piosenek ludowych. Dzięki użyciu innych - w porównaniu do oryginałów - instrumentów nabrały one niezwykłej mocy, dynamizmu i melodyjności. Czeremszyna wreszcie jest zespołem z pogranicza. Dlatego też wątki ukraińskie, białoruskie i polskie zaplatają się tu w jedno. Wykonawcy podjęli interesujący dialog z własną tradycją, z muzyką typową dla okolic wsi Czeremcha. Używając jednak nie typowo ludowego, ale raczej folkowego instrumentarium stworzyli niejako nowy, bardzo pasjonujący przekaz. Właśnie wydali drugą już kasetę i pierwszą płytę "Źródło". Co szczególnie godne podkreślenia ich wydawcą jest Gminny Ośrodek Kultury. Pięknych doczekaliśmy czasów!

Polska, Chopin, wokalistki
Oczywiście na tym nie kończy się lista wykonawców, których inspiruje muzyka tutejsza - polska, słowiańska. Pasjonującą próbę podjął prowadzony przez Marię Pomianowską Zespół Polski. Ciekawe, że artystkę można pamiętać z popularnej w latach osiemdziesiątych formacji Raga Sangit. Wtedy wraz z mężem Jerzym wykonywała klasyczne utwory hinduskie. Nie tylko zdobyte wówczas doświadczenie. ale również techniczne umiejętności mogła w pasjonujący sposób spożytkować, gdy zainteresowała się muzyką polską. Oto bowiem specjalnie na potrzeby zespołu odtworzono sukę biłgorajską, instrument, na którym przestano grać przed dziesięcioleciami. Do rekonstrukcji posłużyły ilustracje, obrazy i opisy sprzed wieku. Specyfika suki i jej fascynujące brzmienie biorą się stąd, że gra się na niej techniką paznokciową, tzn. nie przyciska się strun palcami, lecz dotyka się ich płytką paznokcia. Tej szczególnej techniki (znanej również w innych europejskich, głównie bałkańskich tradycjach) Pomianowska nauczyła się u azjatyckich mistrzów, gdy pracując jeszcze z Raga Sangit studiowała grę na sarangi. Mistrzowsko opanowana, pozwoliła na wykreowanie niepowtarzalnego brzmienia Zespołu Polskiego.

Na tym jednak nie koniec eksperymentów. Pomianowska i jej współpracownicy postanowili bowiem dokonać rzeczy niecodziennej - inspirowane folklorem mazurki Chopina sprowadzić do poziomu ludowego. Powstało dzieło frapujące, bardzo świeżo, a przy tym naturalnie brzmiące. Program uzupełnili ludowymi utworami, które mogły mieć wpływ na Chopina. Kolejne fantastyczne płyty przyniosły podróż przez Mazowsze oraz próbę - jakże udaną - własnej interpretacji kolęd. Zespół w piękny sposób odświeżył tradycyjne kolędy, a także przypomniał zapomniane średniowieczne i renesansowe pieśni okresu Bożego Narodzenia. W całej pasjonującej podróży Pomianowską wspierali m.in. wspominany wcześniej lider grupy Open Folk - Paweł Iwaszkiewicz (później grał w Zespole również inny muzyk znany z Open Folku - Paweł Kobus) oraz litewska wokalistka Maria Krupowies.

Ta ostatnia artystka ma również na swym koncie dwa bardzo interesujące autorskie projekty. Nagrała świetną kasetę "Calling From East", na której swym spokojnym, ciepłym głosem - momentami wielokrotnie nakładanym, aż do niemal chóralnego efektu - wyśpiewała ludowe piosenki polskie, litewskie, rosyjskie, ukraińskie i żydowskie. W nagraniu płyty "Matulu" obok Marii Pomianowskiej wsparli ją jazzmeni: Michał Kulenty i Wojciech Konikiewicz. Tym razem zabrzmiały już wyłącznie polskie piosenki. Piękny głos Krupowies, brzmienie suki biłgorajskiej obok fortepianu czy saksofonu nadał jej propozycji kameralnego wyrazu, przepełnionego liryzmem.

Członkowie Zespołu Polskiego - tym razem jednak bez Pomianowskiej za to z udziałem zaprzyjaźnionych dzieci - nagrali też pod nazwą Kapela Burczybasy kasetę "Idzie Maciek". Przyniosła ona jedyną w swym rodzaju próbę zagrania polskiego 'folku dziecięcego'. Pomysł bardzo udany.

Wśród innych, coraz liczniejszych prób angażowania polskiego folkloru wymieńmy jeszcze te, które podejmuje kurpiowska pieśniarka Apolonia Nowak. Od 1992 roku współpracuje z zespołem muzyki dawnej Ars Nova. Jej oryginalny, zgodny z ludową tradycją śpiew zostaje osadzony w swobodnie skomponowanych podkładach. Archaiczne kurpiowskie pieśni doskonale współbrzmią ze średniowiecznym instrumentarium. Apolonia Nowak i lider Ars Novy Jacek Urbaniak brali też znaczący udział w nagraniu znakomitej płyty "Najpiękniejsze kolędy" znów zestawiającej ze sobą ludową tradycję i instrumenty dawne. Obok nich zagrał zespół Canor Anticus, a zaśpiewał z nimi Maciej Rosenberg, wokalista zespołu Wałasi. Wspomnijmy choć o jednym z zespołów, które najwcześniej asymilowały polską ludowość, do folkowych brzmień, mianowicie o zespole Syrbacy. Zwróćmy uwagę na ambitną próbę jaką były udane wspólne nagrania mazowieckiej kapeli Rawianie z jazzmenami Włodzimierzem Kiniorskim i Krzysztofem ścierańskim. To była z kolei jedna z pierwszych lekcji polskiej world music. Dodajmy, że w tej samej serii kaset wydanych przez firmę Kamahuk krajowi jazzmeni próbowali - znów udanie - mierzyć się z innymi tradycjami. Wspomniany już Kiniorski nagrał świetną kasetę z senegalczykiem Mamadou Dioufem (później współpracownikiem Voo Voo), a wreszcie u boku Krzysztofa Popka spotkał się z muzykami z Madagaskaru. Przypomnijmy w końcu zepół Szela, który wzorem (brytyjskich głównie) grup folk - rockowych zaproponował taką właśnie konwencję dla grania polskiej muzyki ludowej. Jej jedyna kaseta "Pani pana zabiła" przyniosła może odrobinę naiwną, ale pełną siły, rytmu, dynamizmu propozycję. Olbrzymie emocje wzbudzała również podczas koncertów.

Górale z Podhala. Górale z Beskidu
W tej barwnej mozaice cudzych i własnych tradycji, szczególne miejsce zajmują górale - zarówno Podhalańscy jak i Beskidzcy. Trudno pisząc o polskim folku nie wspomnieć o Trebuniach - Tutkach, którzy są wszak zjawiskiem osobnym. Oni nie muszą niczego odszukiwać, żywa tradycja muzykowania jest obecna w tej rodzinie od kilkudziesięciu lat. Pomysł Włodzimierza Kleszcza i odwaga Górali sprawiły, że dzięki współpracy ze słynną jamajską grupą Twinkle Brothers usłyszała o nich cała Europa. Połączenie roots reggae z podhalańskimi nutami dało fascynujący efekt. Trebunie niosąc sztandar swojej tradycji stali się równocześnie pionierami nowoczesności- tej dobrze rozumianej. Ich muzyka docierała na listy przebojów w liczących się rankingach. "Twinkle Inna Polish Style" pierwszy wspólny album nagrany z Twinkle Brothers został uznany przez pismo "Vox" płytą marca 1993 w kategorii reggae. "W Sherwood", którą nagrali w towarzystwie m.in. African Head Charge i Adriana Sherwooda, została dziewiątą płytą roku prestiżowej World Music Charts Europe. Niezależnie od tego, czy koncertują sami, czy w towarzystwie Jamajczyków, czy z 'orkiestrą' Włodzimierza Kiniorskiego, wywołują wielkie emocje i przyjmowani są entuzjastycznie.

Równie fascynująca jest droga Jana Karpiela Bułecki i jego kapeli Zakopiany. Mając we krwi tradycję pozwala sobie na eksperymenty, które nie zatracając nic z piękna oryginału pozwalają osadzić go w nowym kontekście. Podobnie czyni wreszcie inny wspaniały Góral, tym razem z Beskidów - Józef Broda. Jest animatorem całego szeregu wielkich zdarzeń artystycznych, buduje instrumenty ludowe (potrafi zagrać nawet na liściu), od lat organizuje zajęcia, warsztaty, ucząc kontaktów z naturą. Banałem będzie stwierdzenie, że jest on jednym z największych folkowych autorytetów w kraju. Trudno wreszcie o bardziej wyrazisty przykład przechowywania i przekazywania tradycji w rodzinie, z pokolenia na pokolenie. Przekonuje o tym wystarczająco płyta Józefa Brody "Symfonia o przemijaniu, życiu , śmierci". Doskonałe świadectwo umiejętności korzystania z ojcowskich doświadczeń daje jego syn - Joszko. Przed paroma laty na czele kapeli Palinka koncertował w towarzystwie Voo Voo, teraz ze swym akustycznym instrumentarium mieści się nawet w rockowo grzmiącej grupie 2Tm2,3. Obaj Brodowie śpiewają pięknie w duecie na wspomnianej płycie "Symfonia...".

Wokół siebie i trochę dalej
Wielość skojarzeń, które otwiera muzyka folkowa jest wprost niewyobrażalna. Wspomnijmy więc jeszcze krótko o wykonawcach, którzy z różnych powodów nie mieścili się we wspomnianych powyżej grupach. Powiedzmy o zespole White Garden, którego twórczość wyrasta gdzieś na przecięciu się dróg folku i muzyki średniowiecznej. Podobnie jak on swobodnie wykorzystuje rozmaite elementy do swoich potrzeb Jerzy Słoma Słomiński. Współpracował z Izraelem i Osjanem, Antoniną Krzysztoń i Jackiem Kleyffem, prowadził Orkiestrę Razem. Oparta na brzmieniu bębnów i instrumentów perkusyjnych kołysze się między polską ludowością a muzyką reggae po drodze korzystając jeszcze z innych inspiracji. Podobnie jest w przypadku prowadzonej przez Jacka Kleyffa Orkiestry Na Zdrowie, z którą Słoma wiele lat współpracował. Jej autentyzm polega na tym, że niewyraziste, liczne wpływy zostają zaplecione w jedną, spontaniczną, pełną dobrej energii całość. Orientalne koncepcje i brzmienia ożywia w swej twórczości Lucjan Wesołowski, niezależnie od tego czy jest to kolejna wersja jego formacji Orientacja Na Orient czy projekt Lucyan. Na pograniczu folku imuzyki rockowej, w centrum tzw. folkloru miejskiego mieści się twórczość warszawskiego zespołu Jak Wolność To Wolność.

W folkowej okolicy często pojawiają się też krajowi twórcy muzyki reggae. Na festiwalach występowali m.in Jafia Namuel czy Stage of Unity. Firma Folk Time wydała kasety grup Natura i Galago (który tworzą byli liderzy Rocka's Delight). Pojawiają się wciąż nowe brzmienia, nowe intrygujące pomysły i zespoły, udane, czasem znakomite nagrania czy kasety.Wśród nowości jest materiał nazwany "Asunta Maxidub", a więc oparty na brzmieniach dub - reggae. W jego nagraniu, pod przewodnictwem Sławomira Gołaszewskiego i Roberta Brylewskiego, wzięli udział m.in. Mamadou Diouf, perkusista Stopa oraz basista Kultu (kiedyś Brygady Kryzys) Jeżyk Wereński. Pojawiła się też kaseta zespołu Spokojnie, łączącego folk z piosenką poetycką.

Niezwykle ciekawa jest też 'wielokulturowa' propozycja grupy Matragona. Debiutancki materiał tej sanockiej formacji "Budzenie góry" powinien stać się dużym wydarzeniem. Niestety pewnie nie wszędzie będzie ją można kupić, gdyż (znów!) jej wydawcą jest miejscowy Dom Kultury. Kaseta (płyta ponoć będzie już wkrótce) przynosi świetną, świeżą, pełną swobody i pomysłów muzykę. Jej patronami mogłyby być zespoły Kwartet Jorgi i Atman. Jak one Matragona zasłuchana jest w odgłosy przyrody, jak one z rozmaitych wpływów składa własną, bardzo przekonującą mozaikę. Z całą pewnością warto posłuchać jej znakomitej muzyki. Być może spektakularny sukces na festiwalu Mikołajki Folkowe' 98 przysporzy Matragonie popularności.

Grupę Berklejdy utworzyli byli członkowie formacji Dobra Siła. Znów reggae spotkało się z folkiem, ale polskim- z okolic Mazur. W dodatku o brzmieniu zespołu decydują cymbały, a pojawia się tu i bajan i tzw. steel drum czyli grająca beczka po oleju. To kolejna próba usytuowania ludowej tradycji we współczesnym kontekście. Zdrowy dystans, ale i dobry smak, a przede wszystkim muzykalność instrumentalistów pozwalają pomysł Berklejdów uznać za świeży i interesujący. Same gorące słowa słychać o grupie Się Gra prowadzonej przez lidera Orkiestry p.w. św. Mikołaja Bogdana Brachę. Echa polskiej ludowości zaplatają się tu z elementami bałkańskimi i tradycją żydowską. Mam nadzieję, że nie przyjdzie nam zbyt długo czekać na płytę/kasetę prezentującą nagrania tego zespołu.

Wielkim wydarzeniem powinna lada chwila się stać propozycja Kapeli Ze Wsi Warszawa. Grupa jest jeszcze stosunkowo mało znana, ale jej muzyka jest na tyle 'energetyczna', pełna pędu i entuzjazmu, że powinno to wystarczyć na prawdziwe zabłyśnięcie. Młodzi ludzie używając tradycyjnych, akustycznych instrumentów, dzięki pomysłowym rozwiązaniom aranżacyjnym sprawiają, że ludowe mazowieckie pieśni brzmią motorycznie, wręcz transowo - jak nigdy dotąd. Wydana niedawno płyta Kapeli jest jednym z największych wydarzeń roku na folkowym rynku.

Poznaliśmy też zabawowe, niemal kabaretowe oblicze kilku artystów związanych z muzyką folk. Włodzimierz Kiniorski, Krzysztof Trebunia - Tutka, członkowie kapeli Rawianie i zespołu Galago nagrali wspólnie płytę "Dance! Och Baby!" (ponoć czyta się to tak, jak pisze). Klimat tzw.folkloru miejskiego, dancingu, sentymentalnych śpiewanek, obok góralszczyzny i dub - reggae, taki repertuar przygotowali wspomniani artyści. Album, w podtytule określony jako "classic polo", to oczywisty żart - ale żart godny uwagi. Całkiem poważna jest natomiast płyta, która właśnie się ukazała, a którą nagrali Trebunie-Tutki z przyjaciółmi. Rewelacyjnie wydane (ręcznie robione okładki, każda inna!) "Podniesienie" będzie chyba w najblizszych tygodniach kolejnym dużym wydarzeniem. Kapelę wsparli tym razem Michał Kulenty na instrumentach klawiszowych i saksofonach oraz Krzysztof Ścierański na gitarze basowej. Płyta przynosi czternaście utworów, które znów pokazują jak piękne może być połączenie tradycji ze współczesnymi brzmieniami. Trebunie udowodnili ponownie, żew prosty sposób, bez używania wielkich słów potrafią mówić o rzeczach ważnych, potrafią zachwycać i wzruszać.

Festiwale, wydawnictwa, instytucje
O swoistości folkowego środowiska decydują wreszcie festiwale organizowane przez zapaleńców, nieliczne gazetki i - chyba przede wszystkim - nieliczni ale bardzo oddani tej muzyce wydawcy. Palmę pierwszeństwa należy tu oddać prowadzonej przez Sławomira Króla od początku lat 90. firmie Folk Time. To jej zawdzięczają swoje zaistnienie pierwsze grupy folkowe i, koniec końców, całe środowisko. Tu wydała już sześć swoich kaset i płytę CD grupa Open Folk, dla tej firmy nagrywają: Sierra Manta, Chudoba, Orkiestra Na Zdrowie, Słoma, White Garden, Wałasi, Shannon, Asunta. Kilka lat temu pojawiła się też prowadzona przez Włodzimierza Kleszcza firma Kamahuk. Zasłynęła jako wydawca sensacyjnych płyt, kaset Trebuniów- Tutków z Twinkle Brothers. Ma jednak na swym koncie również wspominane nagrania Kwartetu Jorgi, Marii Krupowies, Mamadou Dioufa, Rawian a wreszcie Kapeli Ze Wsi Warszawa. Gdański Orange World zaczynał jako dystrybutor muzyki folkowej ze świata. Do dziś ma w sprzedaży płyty najsłynniejszych firm: World Circuit, Cram World czy Piranha. Od niedawna jest również wydawcą polskiego folku - i to zarówno klasyków, jak i debiutantów. Tu pojawiły się najnowsze płyty Orkiestry p.w. św. Mikołaja i Berklejdów.

Na tym niemal kończy się lista wydawców programowo zainteresowanych tą muzyką. Jest jeszcze zakopiański Folk (m.inTrebunie-Tutki, Łada Marija) FLY Music (głównie Atman) oraz bielskie AV Studio (Józef Broda). Może kogoś pominąłem, ale pozostałe kasety są wydawane albo własnym sumptem, albo niejako przy okazji przez bardziej komercyjne wydawnictwa. Jest przy tym rzeczą charakterystyczną (co potwierdzają obserwacje dotyczące rocka, jazzu, yassu), że duże koncerny nie są prawie wcale zainteresowane wydawaniem wartościowej intelektualnie czy artystycznie muzyki. Może boją się twórców, którym nie wszystko można nakazać?

Nowa Tradycja
Oczywiście zupełnie inaczej wyglądałoby to środowisko i tzw. scena folkowa, gdyby nie zaangażowanie i działalność konkretnych osób tę muzykę prezentujących, promujących. Wspomnijmy więc tylko o biuletynie "Gadki z Chatki" działającym przy ACK UMCS Chatka Zaka, a powiązanym z Orkiestrą p.w. św.Mikołaja. Ukazało się już dziewiętnaście numerów tego bardzo interesującego pisma w całości poświęconego muzyce folk. Pisma, do którego osoby zainteresowane tym gatunkiem powinny koniecznie zaglądać.

Wspomnijmy o osobach, które od lat niestrudzenie przedstawiają i popularyzują tę muzykę w Polskim Radio - o Wojciechu Ossowskim i Włodzimierzu Kleszczu, których zapał i oddanie nakłoniły pewnie do polubienia folku niejednego słuchacza. O Marii Baliszewskiej, która stworzyła przed kilkoma laty w ramach II programu PR Radiowe Centrum Kultury Ludowej. Centrum wspiera działania dotyczące zachowywania istniejącego jeszcze folkloru, promuje jednak również folk. Dzięki nieocenionej pomocy pracujących tam ludzi powstały, zostały zachowane, a w wielu przypadkach ukazały się na kasetach i płytach liczne ważne nagrania. Ono też zorganizowało w marcu tego roku konkurs pod znaczącym tytułem "Nowa Tradycja". Podczas finału tej imprezy w Studio Koncertowym im. Witolda Lutosławskiego wystąpiło piętnaście zespołów prezentujęcych różne sposoby rozumienia tytułowego hasła. Dodajmy, że złożone z samych fachowców Jury główną nagrodę przyznało zespołowi Chudoba. Następne otrzymały: Się Gra (prowadzona przez Bogdana Brachę z Ork.św.Mik.), Kapela Ze Wsi Warszawa i odnowiona Varsovia Manta. Samo pojawenie się takiego prestiżowego konkursu świadczy o tym, że w Polskim folku dzieje się wiele.

Potwierdza to też konkurs na 'Folkowy Fonogram Roku' zorganizowany przy okazji festiwalu Mikołajki Folkowe w grudniu 1998 r. Do udziału w nim zgłoszono aż 19 (!) płyt i kaset folkowych wydanych w Polsce między Listopadem 1997 a październikiem 1998. Dodajmy, że nie zgłoszono tam m.in. wydanych w tym czasie świetnych płyt Osjana czy Józefa Brody. Niezwykle kompetentne jury (m.in. Maria Baliszewska, prof. Jerzy Bartmiński, Maciej Rychły, Wojciech Ossowski, Jan Pospieszalski) zadecydowało, że trzy pierwsze miejsca zdobyły: "Kraina Bojnów" Orkiestry p.w. św. Mikołaja, "Budzenie góry" Matragony i "Kolędy polskie" Zespołu Polskiego.

Czas folku
Dziesięć lat temu w jednym z pism muzycznych Sławomir Gołaszewski opublikował tekst pod wiele mówiącym tytułem: "Dlaczego nie ma w Polsce muzyki folk?". Dopiero dzięki takiej perspektywie i takiemu kontekstowi możemy dostrzec i zrozumieć niezwykłość tego zjawiska w latach ostatnich. Wspomniany felieton był bowiem smutną, ale w pełni uzasadnioną refleksją dotyczącą kondycji krajowego muzykowania. Gołaszewski pisał: "W Polsce znaczenie takich słów jak 'wspólnota' czy 'przesłanie' dawno już zostało zapomniane. Jakże to u nas znamienne. Rezygnacja ze znaków własnej kultury. Rezygnacja ze świadectwa pozostawionego przez poprzedników. Rezygnacja z własnej tradycji. Z tego, co moje i twoje". Nadzieją i prawdziwą wartością były więc w jego opinii te dokonania, które są w stanie, które próbują wytworzyć obraz wspólnoty. Dzisiaj takich nie brakuje. Teraz może tylko trudno przebić się im przez ścianę kiczowatej, komercyjnej papki zalewającej nas zewsząd. Ludzie otwarci, dociekliwi, wrażliwi są jednak po obu stronach tzw. sceny. Potrafią się porozumieć i bez pomocy mediów.

Obserwowanie tego, co będzie się działo w najbliższych latach na scenie folkowej powinno być pasjonującym zjawiskiem. Wykrystalizowało się i okrzepło środowisko, istnieją firmy chętne by tę muzykę promować, nie ma już chyba wątpliwości co do kulturotwórczej roli folkowych artystów (nie mówiąc o prostej i najbanalniejszej przyjemności ich słuchania). Jest to o tyle łatwiejsze, że gwiazdy telewizji i bożyszcza kolorowych pism naprawdę nie mają nic wielkiego do zaoferowania. Twórcy folkowi mówią głosem cichszym, ale nie mniej wyrazistym. Posłuchajmy!

Tomasz Janas, Poznań, 1999
Pierwodruk: CZAS KULTURY Nr 1 / 1999


www.gadki.lublin.pl www.gadki.lublin.pl/encyklopedia do góry
wstecz