Gadki z Chatki nr 51/52
2-3 2004
Sonda
Współczesne sobótki?
Anna Nacher
Projekt Karpaty Magiczne
Czym jest dzisiaj najkrótsza noc w roku? W czerwcu, jak Polska długa i szeroka, pojawiają się we wsiach, miastach i miasteczkach plakaty zatytułowane bardzo różnie, ale podporządkowane jednej dacie - letniemu przesileniu, najkrótszej nocy w roku. I choć stare obrzędy obecne są w formie szczątkowej (a czasem wcale), to faktem jest, że to data szczególna. Coś w tym jest, że stara tradycja przetrwała wszystko - "ochrzczenie" pod postacią "nocy świętojańskiej", całe wieki kulturowych zmian, ewolucji i rewolucji.
Dzisiaj sobótki (noc Kupały czy noc świętojańska) przynależą bez wątpienia do kultury popularnej - pod postacią rozmaitych festynów, dyskotek, widowisk "światło i dźwięk", pokazów laserowych i fajerwerków przypominają o tym, że trzeba świętować zwycięstwo światła nad ciemnością, a czasem nawet zachowują pradawny orgiastyczny charakter. Kultura popularna jest bowiem miejscem ścierania się stylów i nieustającej negocjacji między strategiami narzucanymi przez centra dążące do kontroli oraz taktykami realizowanymi przez tych, którzy szukają sposobów na wymknięcie się z dominujących praktyk (to za Michelem de Certeau i Johnem Fiske).Dlatego dam się ponieść żywiołowemu nastrojowi najkrótszej nocy w roku i wybaczę przygodnym pijaczkom szukającym toalety w miejskich ulicach. A tradycja? Ma się dobrze, a najlepiej tam, gdzie się jej nie "broni" i nie "przechowuje". Nie ma bowiem nic bardziej sztucznego niż teatrzyk z domu kultury przedstawiający widowisko regionalne.
Barbara Kozub-Samosiuk
Czeremszyna
Na Podlasiu, w okolicach Czeremchy, tak zwana noc świętojańska obchodzona jest głównie z 6 na 7 lipca. Nazywa się to święto różnie - na Iwana, na Kupała, Kupalle, noc Kupały. Ponieważ imprez z tej okazji jest kilka, odbywają się one w różnych terminach lipcowych, aby ze sobą nie kolidowały. Są to koncerty zespołów muzycznych i przeżywany tej nocy powrót do tradycji - pokazy obrzędów kupalskich. Wśród nich jest oczywiście puszczanie wianków przez panny i wyławianie ich z wody przez młodzieńców (po czym młodzieniec szuka właścicielki wianka i spędza z nią resztę wieczoru). Temu wszystkiemu towarzyszy wspólna zabawa (nierzadko ze sporą ilością alkoholu), czasem skoki przez ognisko, często wspólne śpiewy ludowych piosenek. Każdego roku zabawa kupalska trwa do rana i przyciąga wielu uczestników, nawet do kilku tysięcy.
Kiedyś - jako Czeremszyna - mieliśmy okazję grać na kameralnej imprezie z okazji Kupały. Rozpalono tam ognisko z wbitym pośrodku wysokim palem zakończonym wiankiem. Pal tkwił w tym ognisku tak długo, aż się zupełnie przepalił. Wtedy spadał na ziemię w kierunku jakiegoś domostwa. Wywróżono, że jeżeli jest tam, to ona właśnie pierwsza wyjdzie za mąż.
prof.Jan.Adamowski
folklorysta
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie
Sobótki, zwane też kupalnocką, kupałą, kompałą, kompałecką, to jedno z typologicznie najstarszych ludowych świąt dorocznych. Niestety, jest to jednocześnie święto dzisiaj już bardzo zapomniane. Jego znakiem pozostała właściwe sama nazwa, pod którą podkłada się różne treści.
W moim przekonaniu współcześnie przywoływane sobótki mogłyby odwoływać się chociażby do jednej z ważniejszych funkcji tego tradycyjnego obrzędu, a mianowicie do kontekstów zalotnych i miłosnych. Od kilku lat obserwuje się, szczególnie wśród młodzieży, poszukiwania czasu świętowania miłości. W tym celu zostały "sprowadzone" do Polski walentynki. Jednakże termin ich obchodzenia, to jest zimą, w dniu świętego Walentego, w polskich realiach nie jest czasem zharmonizowanym z naturą. Natomiast bardzo dobrą datą dla takiego święta są właśnie sobótki - okres bujnego rozwoju przyrody, przełom wiosny i lata. Do takich celów nadają się również dawne miejsca spotkań sobótkowych i inne symboliczne akcesoria - na przykład rozpalane wieczorową porą, nad wodą lub w miejscu wyżej położonym - ognisko. Wszystko to razem, łącznie ze śpiewami w tym czasie pieśniami miłosnymi, których w naszej tradycji jest przecież bardzo dużo, dawałoby niepowtarzalną atmosferę.
Weronika Grozdew-Kołacińska
etnomuzykolog
Katolicki Uniwersytet lubelski
W Bułgarii - dokąd prowadzą korzenie mojej rodziny - Enjowden (Janjowden), czyli dzień urodzin św. Jana Chrzciciela, czas letniej równonocny, nie jest współcześnie świętem zbyt popularnym. Jednak świadomość niezwykłego przełomu w przyrodzie jest dla wszystkich oczywista. Wyraża się w metaforze "Enjo zarzucił kożuch i poszedł po śnieg". Mówi się także, iż tego dnia - kiedy to cień południowy jest najkrótszy - "słońce kąpie się w rzece", "tańczy" i "bieży ku zimie".
Jeszcze na początku XX stulecia spotykano w bułgarskich wsiach kobiety, które - stosując jedynie sobie znane zabiegi magiczne - kradły z pól cudze zboże lub zabierały mleko. Działania te były jawnym odzwierciedleniem wierzeń o nagich czarownicach, zmuszających Enja (św. Jana) do przenoszenia cudzych plonów na ich pola. Kobiety parające się w Enjowden tymi "dziwnymi" rytuałami (do których należało także zbieranie rosy, kłosów, strzyżenie wełny) były we wsi napiętnowane i nieraz publicznie kompromitowane.
Niemniej jednak część obrzędów enjowdeńskich zachowała się do dziś, choć ich magiczno-symboliczny wymiar stracił mocno na znaczeniu. W wigilię święta, zanim wzejdzie słońce, kobiety zbierają na niwach lecznicze zioła, wierząc w ich szczególną w tym okresie wartość. Enjowe kitki służą przez cały następny rok jako lekarstwo. Innym zachowanym zwyczajem jest Enjowa bulja, czyli wróżby panien o zamążpójściu (nie jest to jednak powszechne w całej Bułgarii).
Źmicier Wajciuszkiewicz
W-Z Orkiestra, Białoruś
W dzieciństwie na Kupallu chodziliśmy z kolegami nad Niemen, gdzie było ogromne ognisko. Największe wrażenie robiły na nas zawsze spuszczane z góry do rzeki zapalone koła samochodowe. Kiedyś, dawno temu, oprócz ogniska stawiało się słup, na którym mocowano drewniane koło od wozu, a sam słup obwiązywano sznurem, słomą czy gałganami. Pod nim układano przyniesiony ze wszystkich podwórzy "maj" - wyschnięte już gałęzie zawieszane na chatach i wokół nich podczas święta Trojcy (odpowiednik polskich Zielonych Świątek). Zapalano go zaraz po zachodzie słońca, a ogień szybko po słupie przedostawał się do góry. Płonące koło symbolizowało słońce i w pewnym sensie stawało się nim na tę jedną noc. W innych regionach zapalano w lesie choinkę, palono ogniska przed każdą chatą w wiosce, zamiast koła płonęły też beczki, a współcześnie - właśnie koła samochodowe. Ale o tym, podobnie jak o kwiecie paproci i innych zwyczajach tej nocy, dowiedziałem się dopiero później.
Obecnie na Kupallu występuję już raczej w roli artysty. Jest to bodajże jedyne święto, które zachowało jako taki tradycyjny wygląd i pozostało powszechnie w ludzkiej pamięci. Podobnie jak dużo pięknych, archaicznych pieśni kupalskich. Myślę, że ta tradycja na Białorusi jest kontynuowana. Pojawia się dużo prywatnych inicjatyw, a władza nie ingeruje w życie obywateli tak, jak kiedyś. Daje to możliwość poznawania tradycji Kupalla od nowa.
Marjana Sadowska
aktorka,Ukraina
Święto Kupały na Ukrainie odrodziło się na początku pierestrojki, kiedy silny ruch patriotyczny i duża chęć wyzwolenia się z rosyjskiej dominacji porwały młodzież. Jako lwowski teatr "Meta", ubrani w tradycyjne stroje, jeździliśmy po miastach i wsiach. Uczyliśmy się kolęd, wystawialiśmy wertepy (teatry bożonarodzeniowe), wodziliśmy haiwek (co to?) przy cerkwiach na Wielkanoc i oczywiście organizowaliśmy całonocne święta Kupały. Pierwszą taką noc pamiętam z małej wsi na Podolu. Rzucono pomysł przeobrażenia lasu, łąki i rzeki w jedno wielkie bajeczne widowisko. Publiczność ze wsi i ta, co przyjechała ze Lwowa, patrzyła lub czynnie brała udział. Były skoki przez wielkie ognisko, było szukanie kwiatu paproci, były hojdalki (co to?), były korowody dziewcząt, wiedźmy, czarty, puszczanie wianków.
Sądzę, że w ukraińskich wsiach Kupało nie jest aż tak istotnym świętem. O wiele ważniejsza jest na przykład Trojca na poleskich wsiach, czy Kolodka na Podolu. Chociaż na przykład w Kriaczkiwce na Połtawszczyźnie zbiera się śpiewaczy zespół Drevo - ludzie idą nad jezioro i śpiewają, a młodzież pali ogniska.
Jako aktorka mam już za sobą organizowanie tego typu świętowania w Nowym Jorku razem z teatrem "Yara". Przede mną praca nad projektem teatralnym inspirowanym pieśniami świętojańskimi w Princeton University w USA. Szkoda, że w Ameryce nie wolno palić ognisk - ale zostają jeszcze świece...
|