Artykuł zamieszczony w numerze 12 / VII 1997
|
Powrót do strony głównej
|
Jak się bawiłeś na spotkaniu z kapelą Ökörsa i jakie wrażenie zrobili na Tobie muzycy z Węgier?
Nie zdążyłem na koncert Węgrów. Później natomiast przyszli oni do kawiarni, gdzie są spotkania Domu Tańca i tam grali. W ich muzyce słychać nieprzerwaną tradycję grania ludowego, albo po prostu 25 lat istnienia domów tańca. Brzmi to tak, że można słuchać nieprzerwanie. Przez 15 - 20 minut kapela trzyma ostry puls rytmiczny, zaś "nad nią" improwizuje jeden albo dwóch skrzypków. Rytm, narkotyczność, ciągłość tej muzyki jest niebywała - identyczna jak w najlepszych nagraniach ze wsi polskiej. Napięcie nie spada, muzyka wprowadza w rodzaj "uzależnienia dźwiękowego" - na poziomie cielesnym raczej - jakże jednak innego od techno (wyłącznie ze względu na żywe, "niedoskonałe", a nie elektroniczne wykonanie). Węgrzy grali muzykę bardzo różnorodną, obejmującą całą wiejską kulturę muzyczną swojego kraju. Co ciekawe, młodzi muzykanci (ok. 30-35 lat) w końcu przenieśli się do stolika do jakichś dziewcząt i tam grali już w sposób najnaturalniejszy, najbardziej nieograniczony (czasowo przede wszystkim), pozbawiony scenicznej pretensjonalności czy też "przewagi rozumu". Po prostu skrzypek grał, reszta mu towarzyszyła. Typowe było to, że prymowało dwóch skrzypków, raczej niezależnie od siebie, bo po prostu każdy z nich grał do innej osoby (płci słabej...).
Czy było to Wasze pierwsze spotkanie z muzykami z ojczyzny domów tańca?
Nie był to pierwszy kontakt z węgierskimi domami tańca, tym bardziej, że nasza koncepcja od nich właśnie pochodzi. Kontakty są regularne: dom tańca z Siedmiogrodu był u nas, my mieliśmy wycieczkę do Siedmiogrodu połączoną z warsztatami, ludzie od nas byli na koncercie Węgrów w Filharmonii Narodowej.
Czego się od nich nauczyliście z rzeczy pozamuzycznych, z doświadczeń ułatwiających granie i uczenie odbioru polskiej muzyki ludowej w Polsce?
Można się od nich nauczyć naprawdę wiele, mając jednak na względzie różnice między naszymi krajami. Przede wszystkim uderza pełna naturalność tego co oni robią. W kontekście tego - jak opowiadała Kasia Leżeńska - każdy nasz gest wydaje się być naznaczony jakimiś narodowymi obciążeniami. Ale to, jak sądzą, wynika głównie z braku oparcia w starszych muzykantach, przekazujących kulturę. Zbyt duża jest przepaść i póki nie wykształci się drugie i trzecie pokolenie "nowych folklorystów" w Polsce, ci pierwsi będą słabi.
To co najważniejsze u Węgrów dla nas - to przeniesienie pewnego ludzkiego modelu funkcjonowania sztuki. Modelu, w którym skala jest mała, kontakty zaś bezpośrednie między jednym a drugim człowiekiem. Dosłownie. Muzykant gra, tancerz (z publiczności, nie umówiony!) "przytańcowuje" do niego i śpiewa. Brak jest sztuczności jaką wnosi scena, brak podziału na artystów i publiczność i wypływającego z tego pozerstwa, epatowania widzów, aranżu, sztucznych, przewidzianych zachowań. Tu się kryje dla mnie prawdziwe znaczenie sformułowania "autentyczny". Na pożegnanie kontrabasista powiedział mi: pamiętajcie, tylko się nie skomercjalizujcie.
Co oznaczał tytuł drugiej części imprezy: "wielki powrót Jasia Prusinowskiego, niegdyś skrzypka Kapeli Domu Tańca"?
Nie staramy się tworzyć tytułów, to po prostu coś w rodzaju wymyślonego na bieżąco hasła. Janusz Prusinowski był współzałożycielem i przez długi czas "lokomotywą" Domu Tańca, szczególnie jako jedyny profesjonalny skrzypek (tzn. umiejący zagrać do tańca). Mniej więcej w lutym wycofał się z działalności mówiąc, że przestaje grać tę muzykę. Ale - jak widać - nie przestał, i powrócił do działań pełen energii, co udowodnił jego występ. "Dżemu" z Ökrösą nie było. Brak jest połączenia między oberkami a nutami węgierskimi. Nie przeszkadza to jednak, że Janusz bardzo lubi melodie "cygańsko - żydowsko - węgiersko - rumuńsko -..." i chętnie grywa je z różnymi muzykantami.
Czy często organizujecie tego typu koncerty, jak wygląda Wasz kalendarz?
Dom Tańca jest co tydzień. Z przerwami na Wielki Post (pieśni wielkopostne i pogrzebowe), Adwent (kolędy) i wakacje co czwartek robimy potańcówki z muzyką, ogólnie rzecz biorąc, "oberkową". Grają stare kapele ze wsi, wybrane po dokładnej selekcji. Można się nauczyć tańczyć. - ale nie są to warsztaty, raczej "balangi". W miarę możliwości umawiamy na granie młodych ludzi, którzy umieją grać do tańca.
Czy interesują Was tańce innych narodowości?
Interesuje nas Polska, a z Polski "kraina oberkowa", obszar dominacji rytmów mazurkowych od Kujaw i Kurpiów Białych po Kieleckie, Zamojskie... Jest to najwygodniejszy i najbardziej spójny wybór na dziś. Dlaczego tak? Zdecydowanie jestem (mówię w swoim imieniu, ale przeczuwając wspólne odczuwanie) przekonany o wartości własnego kraju, własnej okolicy. Uważam, że nie tylko język i parę "obrzynków" zwyczajów łączy nas z tym miejscem, że jest coś więcej. Polska, mazowiecka, mazurkowa kultura to, idąc za słowami Beli Halmosa, nasz własny język. Według jego tekstu bowiem na Węgrzech nowoczesny dom tańca, który pojawił się w roku 1972, nie jest produkcją artystyczną, ale formą rozrywki, w której muzyka i taniec ludowy to odmiana języka ojczystego uczestników.
Kto tworzy warszawski Dom Tańca i jego kapelę?
Dom Tańca organizuje Stowarzyszenie "Dom Tańca" - dwadzieścia parę stowarzyszonych osób. Władze to: prezes - Piotr Zgorzelski (niegdyś szef kapeli Yeyante/Strumień, sekretarz - Antoni Beksiak (muzykologia u prof. Anny Czekanowskiej), skarbnik - Aneta Taraszkiewicz (polonistyka) oraz grupa innych ważnych osób. Założycielką - i do niedawna prezesem - jest Katarzyna Leżeńska (m.in. polonistka). Kapela Domu Tańca lub Kapela Janusza Prusinowskiego (przynajmniej do lutego br.) gra w składzie: J. Prusinowski - skrzypce oraz m.in. (w różnych okresach i układach): P. Zgorzelski - basy, sekund, R. Hanaj - bębenek, A. Beksiak - bębenek, K. Dołęgowska - bębenek, P. Piszczatowski - akordeon, K. Leżeńska - cymbały. Najczęstszy skład to skrzypce, basy, bębenek. Prusinowski i Hanaj wywodzą się z Bractwa Ubogich, które było naszym "ojcem chrzestnym" czy też "duchowym".
Czy chcielibyście za naszym pośrednictwem zaprosić czytelników "Gadek" w najbliższym czasie na jakąś imprezę?
Niestety, dopiero po wakacjach - w październiku.