Artykuł zamieszczony w numerze 17 / II, III 1998
|
Powrót do strony głównej
|
Prowadzący Scenę Otwartą "Mikołajków folkowych'97", Andrzej Mazurek, stwierdził ze znawstwem, że Choniek był łemkowskim bogiem miłości. Jednak znaczenie tego słowa nie jest aż tak oczywiste. O wyjaśnienie tej kwestii zwrócił się do Mariusza Pucyły Marcin Skrzypek.
Co kryje się pod nazwą Pole Chońka?
Zespół muzyczny. Powstał on w lutym 1997 r. od razu z mocnym postanowieniem zagrania koncertu, choć sam pomysł zmontowania kapeli narodził się dużo wcześniej. Nosiliśmy się z zamiarem grania, co prawda czegoś innego, od dłuższego czasu. Ja i koledzy z zespołu zaczęliśmy muzykować już dziesięć lat temu w zespole rockowym. Potem spotkaliśmy się przeszło rok temu w czasie przerwy semestralnej i ćwiczyliśmy po 7 - 8 godzin dziennie z nastawieniem na repertuar piosenki poetyckiej. Tak zaczynaliśmy i dalej to ciągniemy - dwutorowo. Nie zawsze starcza nam czasu na obie rzeczy, bo ludzie są w rozjazdach - w różnych miejscach studiują, mieszkają, pracują.
Zgodnie z wcześniejszymi planami już na pierwszym koncercie pojawiły się elementy muzyki folkowej. Później organizowaliśmy Noc Świętojańską i postanowiliśmy przygotować na ten koncert wyłącznie repertuar oparty na muzyce ludowej. Reakcja publiczności była niesamowita i to nas zmobilizowało. Ten koncert był dla nas naprawdę wielkim przeżyciem - kapela o nic nikomu nie mówiącej nazwie, a tu 2000 osób na widowni. Teraz zamierzamy rozbudować tę imprezę i przekształcić w wielki dwu-, trzydniowy festiwal pod hasłem Kupały.
Skąd taka dziwna nazwa?
Źródło nie jest oczywiste. Jest to po prostu panieńskie nazwisko mojej mamy. Piszemy je w dwóch członach, żeby każdemu się z czymś kojarzyło - jakimś Chońkiem, z jakimś polem, żeby każdy zadawał sobie pytanie, kto to jest Choniek i skąd się wziął. Istnieje też ukraińska etymologia tego słowa; jest to określenie jakiejś impresji, czegoś bardzo powolnego, spokojnego, płynnego.
Jak docieracie do źródeł inspiracji muzycznych?
Kolberg - tom 51, "Sanockie - Krośnieńskie". Dlaczego? Otworzysz książkę, bierzesz do ręki instrument, grasz "kwit" i okazuje się, że te piosenki są rewelacyjne, naprawdę.
Jakich instrumentów używacie, w jakim kierunku idziecie?
Wszystko jest bardzo przesiąknięte artystycznym rockiem. To słychać w każdej piosence, a sprawiają to dwie gitary elektroakustyczne. Używamy też mandoliny i akordeonu, które nadają posmaczek etnologiczny. Mamy jeszcze bębenki, no i każda z dziewczyn potrząsa jakimś marakasem.
Najistotniejszym elementem jest nasz chór - trzy dziewczyny, które staram się ukierunkować na specyficzny sposób śpiewania, cerkiewno - oratoryjny. Chociaż robię to dość intuicyjnie.
Czy nagraliście już jakąś kasetę?
W zasadzie dwie, ale tak prawie amatorsko. Na prawdziwie profesjonalne wydawnictwo trzeba będzie jeszcze poczekać. Mam nadzieję, że niezbyt długo.