Artykuł zamieszczony w numerze 18 / 1998


Milo Kurtis, Anna Rosa

Osjan


Zespół ten to legenda polskiej muzyki ......, no właśnie jakiej, folkowej , jazzowej, alternatywnej? Sami członkowie Osjana nazywają ją "teatrem naturalnego dźwięku" lub "muzyką latającej ryby". O historii grupy, muzyce i planach rozmawia z Milo Kurtisem Anna Rosa


Osjan

Czym jest dla was muzyka?


Najważniejszą rzeczą w życiu.


A cisza?


Jednym z elementów muzyki; bez niej nie byłoby dźwięku.


Pytam o rolę ciszy, bo często mówicie, że funkcją waszej muzyki jest jedność. Wydawało mi się więc, że najłatwiej zjednoczyć ludzi w ciszy, nie w muzyce...


Moim zdaniem nie. Ludzi łączy uścisk, przekazywanie życia i to jest celem człowieka. Miłość łączy ludzi, nie cisza. A dążenie do jedności? Jasne, każdy dąży do jedności. Z tym, że jedni dążą do jedności z Bogiem, drudzy do jedności z Buddą albo jeszcze z kimś innym...

Treścią naszych koncertów jest muzyka. Nie ma tu żadnych filozofii, żadnych ideologii, takich rzeczy nie oferujemy. Od tego są kościoły i filozofowie. A w Polsce jeszcze dodatkowo politycy. My chcemy być jednością w trakcie grania; jednym organizmem. Jeden reaguje na to, co robi drugi. Tak jak w dzbanie pełnym wody - jak wrzucisz jedną, maleńką kroplę- zareaguje cała reszta. Tak jest u nas.


Tak jest u was już od prawie trzydziestu lat...


"Osjan"- od tytułu piosenki Ewy Demarczyk pt."Jam nie Osjan"- został założony przez trzech ludzi na początku lat siedemdziesiątych, i właściwie do dziś nie wiadomo, który z nich rzeczywiście go założył. Czy Jackowski, czy Ostaszewski, czy Hołuj. Wiadomo jedynie kto był jego liderem od początku - był nim Ostaszewski. I do 1975 grali właśnie w takim składzie, po czym Jackowski odszedł i założył duet ze mną.

Nazywaliśmy się Sensacyjna Grupa Okazjonalna, potem zmieniliśmy nazwę na MAANAM od początków naszych imion, potem dołączyła Kora i graliśmy we trójkę. W tym samym czasie zacząłem grać też razem z Osjanem zastępując w nim Jackowskiego. Z biegiem czasu okazało się, że formuła Osjana jest mi bliższa, opuściłem więc MAANAM. Niedługo po tym do Ostaszewskiego, Hołuja i mnie doszedł Zygmunt Kaczmarski grający na skrzypcach i gitarze, ale wkrótce opuścił zespół. Dołączył do nas - najpierw sporadycznie, a potem już na stałe - Radek Nowakowski. W chwili gdy Zygmunt Karczmarski odszedł zaproponowałem, żeby przyszedł na jego miejsce Wojtek Waglewski, z którym wcześniej już grałem w Ya-Sou, a poza tym bardzo go lubiłem jako gitarzystę i przyjaciela. I ten skład: Ostaszewski, Nowakowski, Waglewski, Kurtis - grał wiele lat.

W latach 1975-85 dużo podróżowaliśmy po Europie. Graliśmy m.in. w Grecji, Czechosłowacji ( jeszcze), Belgii, Danii, Holandii, Szwecji, Szwajcarii, Luksemburgu, Włoszech... Graliśmy na festiwalach muzyki awangardowej, klasycznej, folkowej, na festiwalach punkowych, gdzie wydawałoby się, Osjan nie pasował. A okazało się, że pasował doskonale. Graliśmy w czasie koronacji królowej Holandii, na przyczepach rolniczych, w pałacu potomków Dante Alighieri'ego, w szwedzkich więzieniach, w galeriach, teatrach i w klubach gospodyń wiejskich.

Osjan - głową w dół

Nigdy nie udało nam się zagrać w Związku Radzieckim, na Kubie i w Chinach choć zawsze było to moim marzeniem. Ale do Związku Radzieckiego nie chciano nas niestety wpuścić, bo graliśmy na bosaka. No, a co to za wybitni artyści, którzy chodzą bez butów.

W tym składzie wydaliśmy płytę "Roots". W 1985 odszedłem z zespołu. Wyjechałem do Stanów Zjednoczonych, a Osjan nagrał w tym czasie z zaproszonymi muzykami kolejną płytę "Rytuał dźwięku i ciszy", a także jako trio Ostaszewski, Nowakowski, Waglewski "Głową w dół". Od 1987 grał jednak coraz mniej koncertów np. dwa, trzy rocznie, bo każdy zajmował się swoimi sprawami. Ostaszewski np. okazał się wybitnym talentem kompozytorskim. Poza tym wygodniej było mu przyjąć ofertę Zbigniewa Preisnera zagrania przed królem Szwecji, niż zagrania np.w Grudziądzu za 300 zł.

Półtora roku temu wróciłem do Polski i moi koledzy zgodzili się, żebym znów na próbę poprowadził osjanową działalność. W zeszłym roku więc ukazała się reedycja płyty "Roots", nagraliśmy jeden program i film telewizyjny, zagraliśmy ok. 15 koncertów, czyli tyle ile Osjan zagrał w sumie w ciągu ostatnich lat. Oprócz tego zagraliśmy koncert razem z Ya-Sou (moim amerykańskim zespołem ) i Tomaszem Stańko, poświęcony Donowi Cherry. Wydano go na płycie "Tribute to Don Cherry" (wyd. GOWI).


Czyli wiele zmian dookoła was i w was. A w muzyce?


Rzeczywiście, zmian w Osjanie było dużo. Jedyne co się nie zmienia, to koncepcja Jacka Ostaszewskiego czerpania z każdej muzyki, bez względu na to jaka ona jest. Nie wstydzimy się tego czerpania. Kontynuujemy pewne tradycje i pewne tradycje wchłaniamy. Nie muszą być one słowiańskie, równie dobrze mogą być to tradycje arabskie, hinduskie, brazylijskie... Nie ma znaczenia skąd pochodzą; ważne jak na nas działają. Pojawiają się wprawdzie zarzuty typu : " O, ten bierze coś z czegoś innego!". My jednak nie mamy z tym problemów. Po prostu czerpiemy z dorobku ludzkości i uważamy, że mamy pełne ku temu prawo.


Inspirujecie się muzyką, nie chciałabym użyć tutaj tego słowa, egzotyczną...


Dla mnie egzotyczny jest fortepian, a nieegzotyczna klasyczna muzyka hinduska. Dla moich znajomych Polska jest krajem trzeciego świata. Między innymi to było celem mojego przyjazdu do Polski; chciałem pomieszkać w kraju trzeciego świata.


Rozumiem Twoje podejście, ale skąd się wzięło to zainteresowanie w samym zespole?


Od Jacka. Jako pierwszy zaczął grać free jazz w Polsce z Tomaszem Stańko. I wciąż szukał, wciąż poszukiwał. Znalazł coś, co rzeczywiście kojarzyło się z muzyką hinduską i chciał to przetworzyć na polski rynek. Poza tym było to wtedy dość modne: nikt w Polsce tego nie robił, a wokół było mnóstwo hippisów, którym taka muzyka była bliska.


Ya-sou Tribute

Na jakim instrumentarium bazujecie?


Flety, gitary, bębny plus kupa innych instrumentów. Są to przeważnie instrumenty, które zabarwiają podstawę, czyli jakieś szumiące marakasy, kalimby, didjeridoo, trąbki, okaryny etc. W Polsce nazywa się je przeszkadzajkami, a po prostu nienawidzę tego słowa, bo one wcale nie przeszkadzają, tylko pomagają.


W Polsce nazywa się je też pomagajkami. Granie muzyki nie jest aktem jednostronnym i bezinteresownym. Grasz, ale czegoś od muzyki oczekujesz. Czego?


Pieniędzy.


I to jest motorem istnienia zespołu?


Nie, absolutnie nie. Zależy nam, aby nasza muzyka była odbierana pozytywnie przez jak najszerszy krąg ludzi. Tego oczekujemy: przyjęcia przez publiczność. Pewni promotorzy muzyczni nie wierzą, że coś takiego jak Osjan może się podobać np. księgowej z zakładu poligrafii. A może. Jest mi bardzo miło, gdy przychodzę do banku założyć sobie konto i urzędniczka, dowiadując się, że jestem muzykiem, pyta: "Z jakiego zespołu ?" Mówię więc: "Z Osjana". A wtedy ona: "Och! Naprawdę Osjan?" . To bardzo przyjemne, że tacy zwykli ludzie, na których nie liczą władcy kultury też nas dobrze odbierają.


Czujecie się więc docenieni?


Nie.


Niedocenieni przez publiczność?!


Przez publiczność, co prawda, tak. Ale sama publiczność to nie wszystko. Z samych koncertów nie da się utrzymać, trzeba być jeszcze docenionym przez środki masowego przekazu, krytyków, różne instytucje...


A uważacie się za artystów zaspokojonych?


Nie, nie sądzę żeby którykolwiek z nas czuł się zaspokojony. Ale być może się mylę? Ostaszewski przecież jest wybitnym profesorem, wykładowcą, wprowadził nową metodę nauczania muzyki, która daje nieprawdopodobne efekty, być może on jest zaspokojony artystycznie? Ja akurat nie wierzę, żeby jakikolwiek artysta mógł tak się czuć. To niemożliwe, bo sztuka jest dążeniem do doskonałości. Doskonałością jest np. drzewo rosnące w lesie, albo wilk. Są tworami natury. Natomiast muzyka jest jednak tworzona przez intelekt i każdy ma jakiś tam jej ideał.


Nie jest więc trochę tak, że dążycie do czegoś o czym wiecie, że jest niemożliwe do osiągnięcia?


Osjan

Nigdy nie zabiorę się za zdobywanie Mount Everestu, bo wiem, że tam nie wejdę. Po co więc mam w ogóle o tym myśleć? Jeśli już chcę coś zdobyć, zdobywam to, bo wiem, że mogę to zrobić. A jeśli wiem, że jest to niemożliwe, nie zabieram się za to.


Jakie są najbliższe plany Osjana?


27.III. nagraliśmy na żywo płytę w teatrze Buffo. Później zostaliśmy zaproszeni na Praską Wiosnę Jazzową, gdzie po raz ostatni graliśmy w 1978 roku, przygotowali więc tam dla nas specjalny koncert. Mamy plany koncertowe, chcemy jak najwięcej grać w Polsce. Jacek Ostaszewski ma oczywiście dużo pracy ze swoimi warsztatami i zabiera się też za reżyserię. Wojtek Waglewski nagrał właśnie nową płytę VOO VOO. Radek Nowakowski gra cały czas z Kiniorem i Trebuniami - Tutkami etc. Czyli: wydanie płyty, jak najwięcej koncertów. Poza tym ma się ukazać w programie 2 TVP film Andrzeja Titkowa pt. "Jam Osjan"- parafraza piosenki Demarczyk.


Czy wiesz po co istnieje wasza muzyka?


Nie wiem. Tak jak nie wiem, jak powstało drzewo. Wiemy, co robimy. Wiemy, że robimy to dobrze i że nigdy nie zbaczaliśmy z naszej drogi. Mody przeszły obok, a Osjan dalej idzie swoją ścieżką, którą nadal podążają za nim i młodzi i starzy...

(W czerwcu ukazała się kolejna płyta "Osjana" pt. "Muzyka fruwającej ryby")