Artykuł zamieszczony w numerze 26 / 1999/2000


Ewa Grochowska

Dźwięki ginącego świata
czyli muzyka szóstego zmysłu


Kroke - The Sounds of the Vanishing World

"...może to zabrzmieć jak manifest, wzywający do ochrony rzeczy o pewnej wartości, ale- w świecie nieograniczonej komunikacji i milenijnej histerii- KROKE chce nakłonić nas do myślenia o rzeczach tak ważnych w życiu, jak: Ziemia, Woda, Ogień, Miłość..."

Tak piszą muzycy z KROKE o swojej najnowszej płycie "The sound of the Vanishing World". Minęło już osiem lat od chwili powstania tego zespołu; o ewolucji, jaką przeszła ta muzyka, a zapewne i jej rozumienie przez członków zespołu można napisać już wiele. Jakiś czas temu (w nr.15 GzCH) recenzowałam "EDEN", drugą płytę w dorobku Kroke. Byłam wówczas świeżo po pobieżnym zapoznaniu się z ich pierwszą plytą, zatytułowaną po prostu "Jewish music".Pomijając profesjonalizm muzyków(dla mnie rzecz nie najważniejszą) słuchałam czegoś zaskakującego, mówię o Edenie, wysmakowanego, wygranego do przedostatniej nuty. Myślę wówczas: klezmerzy czy Muzycy?

Kroke - Eden

EDEN, któremu poświęciłam wówczas niewiele miejsca i czasu jest dla mnie przedsięwzięciem najbardziej udanym, rozpatrywanym z perspektywy czasu jako swoista muzyczna(i nie tylko) jakość. Jest to płyta poruszjąca, pełna ekspresji, zagrana z w. nerwem, przemyślana od A do Z. Od koncepcji, będącej nawiązanianiem (spierałabym się, czy do końca świadomym) do obrazowania w języku Kabały, wysmakowanej oprawy graficznej, na tytułach utworów kończąc. A w środku- morze muzyki, w większości utworów opartych na motywach rodem z tzw. tradycyjnej muzyki żydowskiej, ubranych w nowe, zaskakujące momentami stroje. Poszukiwania: brzmień, charakteru, istoty, wsparte snycerską precyzją, wyobraźnią i -podeprę się pewną terminologią- hucpą po prostu. Chodzę z tą muzyką po Lublinie, w słuchawkach i w sobie i ożywiam nią fragmenty znanego tylko mnie Miasta.

Kroke - Live at the Pit

W moim wizerunku Kroke zmieniło się tylko jedno: nie jest to już muzyka klezmerska, a tak określają siebie muzycy. Klezmerom dorównują być może specyficznym rodzajem wirtuozerii, jednakże nie wydaje mi się, żeby była to wirtuozeria rodem z...(pozwolę sobie nie dokończyć tego zdania).Na ostatniej płycie, "The sound of the Vanishing World" widać jak na dłoni hermetyczność i -nazwę to tak- "autorskość" tej muzyki. Ziemia, Powietrze, Pytanie, Czas, Taniec, Miłość, Ogień, Woda- to tytuły poszczególnych utworów a zarazem słowa- klucze do muzyki znajdującej się na tym krążku. Zdaje się, że dla pomysłodawców są to yakże zynonimy pewnego znikającego świata. W jednym z utworów, opartym na znanym temacie Bubliczków, pojawia się i nadaje rytm, tykanie zegara, nabierające tu pięknej, symbolicznej wymowy. Przez przypadek, kilka godzin temu znalazłam u Kapuścińskiego taką refleksję:"Między człowiekiem a czasem istnieje nierozstrzygalny konflikt, który zawsze kończy się klęską tego pierwszego- czas unicestwia człowieka..."

Jest na tej płycie wiele momentów "eksperymentalnych", w kilku miejscach przypomina ona już nie muzykę filmową ale jeszcze nie jazz.Najważniejsze, że tworzy to dość zgrabną całość.

Muzyka jest, według mnie organicznie związana z Miejscem. Być może dla Kroke jest nim krakowski Kazimierz. Być może muzyki znikającego świata słucha się i gra najpełniej w świata tego scenerii. Kiedyś Kroke koncertowało w lubelskiej kawiarni "Szeroka 28". Wyszłam z tej imprezy zdziwiona i nieco zawiedziona- nie było klimatu, jakiego się spodziewałam. Możliwe, że ta muzyka nie nadaje się do grania w knajpie, tu bowiem nie słyszy się powolnego kapania czasu, jaśli już to mija on jak oberwanie chmury. Jest jeszcze jedna płyta Kroke- "Live at the Pit", zapis koncertu. Z reguły nie jestem zwolenniczką płyt koncertowych, bo płyta i koncert to dwa odmienne rodzaje spotkania. Fakt, że ten akurat koncert świetnie nadaje się na płytę, wielu bowiem z utworów z "Edenu" na przykład słuchałam tu jakby na nowo.

Zdaje się, że nadeszła pora tzw. ostatniego zdania. Mimo mojego niejednoznacznego stosunku do Kroke i ich muzyki, odnoszę wrażenie (czy można mówić o czymś innym niż wrażenia, jeśli się mówi o muzyce?), że czai się tam gdieś w kącie szósty zmysł. Jaki? To już tajemnica tych, którzy się z moim sądem zgadzają.