Artykuł zamieszczony w numerze 26 / 1999/2000


Marcin Skrzypek

Sławek Wierzcholski "Polski Blues"


Sławek Wierzcholski - Polski Blues

Aby nagrać tę płytę Sławek Wierzcholski - nasz czołowy bluesmen o międzynarodowej sławie, radiowy DJ i wirtuoz harmonijki - zaprosił na bluesową sesję gości: Henryka Szopińskiego (akordeon), Krzysztofa Trebunię (koza, skrzypce), Martę Stanisławską (cymbały - Zespół Polski, Des Orient, Jankiel w "Panu Tadeuszu"), Jerzego Burdzego (lira korbowa - Zespół Polski, Zagłoba - lirnik w "Ogniem i mieczem"), Witolda Żuka (drumla, burczybas - Syrbacy). Muzycy ci grają na "polskich ludowych instrumentach bluesowych", jak wyjaśnia wkładka. Szerzej o genezie pomysłu Sławek Wierzcholski mówi na ostatnim, bonusowym tracku płyty pt. "Manifest bluesowy" (świetny pomysł, nawiasem mówiąc).

Wśród miksów folkloru z innymi rodzajami muzyki pomysł połączenia bluesa z polskim brzmieniem ludowym był dość naturalny i właściwie sam się narzucał, choćby ze względu na wspólne ludowe korzenie. Słuchając płyty można jednak odnieść wrażenie, że sprawa nie jest taka prosta. Trochę nieoczekiwanie najlepiej bronią się na niej cymbały - być może przez podobieństwo do mandoliny i gitary "dwunastki". Dobrze radzą sobie również skrzypce, jako typowy instrument dla brzmienia Dzikiego Zachodu (patrz muzyka Boba Dylana do "Pat Garett and Billy the Kid") i dlatego mogłoby być ich więcej (są tylko w "John Lee Hooker"). Jakoś bronią się również drumla i burczybas, choć dla nich muzyka Sławka Wierzcholskiego jest chyba za mało surowa i archaiczna. Nieco gorzej jest z podhalańską kozą, która nieźle brzmi a'la szkockie dudy w marszowym początku "Poniedziałek rano", ale mimo to niezwyczajna jest brać długie bluesowe "nucicki". Sprawdzian z bluesa oblał natomiast akordeon. Niestety, nie jest on nowością w tej muzyce, a wiedząc, co potrafi wyrabiać w murzyńsko-francusko-anglosaskim gatunku zydecko, trudno się pogodzić, że na "Polskim bluesie" gra jedynie tło.

Ogólnie płyta prezentuje rzeczywiście kawał dobrego, polskiego bluesa. Utwory wolniejsze przeplatają się z dynamicznymi, mamy więc i "pościelówy", i motoryczne boogie. Teksty utrzymane w charakterystycznej egzystencjalnej konwencji są bliskie każdemu i potrafią zainteresować. Trochę szkoda, że blues nie poszedł tu na większy kompromis z polskim folklorem, że ludowe korzenie gdzieś się poplątały i nie powstała nowa jakość. Na pewno jednak "Polski blues" pozostanie dobrą płytą i ciekawostką dla fanów bluesa, a gratką dla tropicieli fuzji folku z innymi gatunkami. Kontynuując myśl autora z "Manifestu bluesowago" trzeba przyznać, że był to rzeczywiście eksperyment - przy czym eksperyment ciekawy, pouczający i sympatyczny.